01 Jun
01Jun

Te gorsze rodziny

      W ponurym domu przy Grimmauld Place 12 panował niezwykły chaos. Walburga Black, matka Syriusza i Regulusa była już na skraju wytrzymałości. Cała rodzina, wybierająca się na zorganizowane przez Ministerstwo Magii przyjęcie bożonarodzeniowe była już gotowa do wyjścia. Cała, poza Syriuszem, który upierał się, że musi znaleźć puszkę pasty do mioteł, jego najnowszego odkrycia, którą zamierzał pokazać Jamesowi Potterowi. Już sam fakt niesubordynacji syna przyprawiał jego zasadniczych rodziców o palpitacje serca, a dramaturgii dodawał fakt, że Potterowie nie byli zbyt lubiani wśród zwolenników czystości krwi. Cały klan Potterów znany był ze swoich absolutnie niedopuszczalnych przekonań, że mugole to tacy sami ludzie jak czarodzieje.

        To nie mieściło się w głowach członków szlachetnej i nad wyraz czystej rodziny Black, która uważała się za znacznie lepszą od innych. Większość rodziny stanowczo sprzeciwiała się równości mugoli, a ich marzeniem było zdominowanie niemagicznych ludzi. Zarówno Blackowie, jak i większość spowinowaconych z nimi familii nie mogła znieść faktu, że czarodzieje, pomimo całej swoje potęgi i mocy, muszą ukrywać się przed istotami tak marnymi, jak mugole. Szlamy i mugolaków traktowali raczej, jak zwierzęta, które nie mają żadnych praw, a ich obowiązkiem jest służyć czarodziejom. Oczywiście o ile ci drudzy w ogóle pozwolą im wieść ich marny żywot. Blackowie nie mieli bowiem żadnych oporów, które przeszkadzałyby w mordowaniu i torturowaniu niemagicznych. Uważali to wręcz za swoje prawo, a zakazy i regulacje Ministerstwa Magii w tym zakresie wydawały im się irracjonalne i śmieszne.

         O tych szczególnych poglądach rodziny można było przekonać się już na pierwszy rzut oka. Ich wyniosłość i okrutny charakter odbijały się na ich twarzach, a oni dbali, aby te cechy były jak najbardziej widoczne. Podkreślali swoją przynależność na wiele sposobów i bardzo się starali, aby nikt nie pomylił ich z pogardzanymi miłośnikami mugoli. Szlachetne pochodzenie podkreślało całe ich domostwo, pełne czarnomagicznych przedmiotów i mrocznych tajemnic. Każdy, kto choć na chwilę odwiedził progi domu Black, nie miał wątpliwości co do poglądów ich właścicieli. Już w holu można było natknąć się na głowy skrzatów domowych powieszone na ścianie. Te nietypowe ozdoby były wyrazem pogardy rodziny dla służby. Głowy należały bowiem niegdyś do skrzatów domowych służących w domu. Zgdonie z tradycją rodzinną, głowa skrzata była odcinana w momencie kiedy stawał się on niedołężny. Nie było tu miejsca na żadne sentymenty. Skrzaty miały służyć im wiernie i kochać rodzinę, ale nie mogły w żadnym stopniu liczyć ani na szacunek, ani nawet na przyzwoite traktowanie. Los tych stworzeń zależał głównie od humorów poszczególnych członków, którzy zbyt często bywali rozwścieczeni. Nie mogąc jawnie wybuchnąć, czego zakazywała etykieta, wyzywali się na sługach, nie szczędząc im okaleczeń. Wielkość i przynależność rodziny wyrażała się jednak nie tylko w wystroju domu. Ich szaty były zawsze nienagannie czyste i odprasowane, a jakość materiałów i precyzja wykonania onieśmielała już od pierwszych chwil kiedy jakikolwiek Black pojawił się w promieniu wzroku. Ich twarze zawsze wyrażały dumę ze swojego pochodzenia, a osobom spoza klanu nie szczędzili oni zawoalowanych złośliwości i uwag. Z zaciętością uczestniczyli w życiu politycznym magicznego świata, starając się dzięki swoim wpływom i pieniądzom zmienić sytuacje czarodziejów. Każdy bal, spotkanie, czy towarzyskie mecze, były dla członków rodziny kolejną okazją do wdrażania planu odbudowy wielkości czarodziejów.

          Bal, na który właśnie się wybierali, nie miał być okazją odbiegającą na tym polu od innych. Walburga i Orion mieli jasno wytyczony plan na tę okazję. Spotkanie było kluczowym elementem działań, które rozpoczęli już kilka miesięcy temu, a niepowodzenie negocjacji mogło się wiązać z całkowitą porażką. Fatalistyczna wizja coraz bardziej urzeczywistniała się w głowach rodziców Syriusza. Z każdą minutą narastał ich niepokój, co było dla nich nie do zniesienia. Ich nerwy były jeszcze większe, ponieważ zdawali sobie sprawę, że nawet jeżeli ich spóźnienie byłoby znaczne, nie wpłynęłoby ono na całość planu. Irracjonalny lęk był w nich jednak żywy, a kolejna niesubordynacja syna dodatkowo potęgowała negatywne emocje.

-Syriuszu! Po raz ostatni powtarzam, zejdź już na dół! - Orion, ojciec chłopców ledwo już nad sobą panował — Nie doprowadzaj matki do ostateczności!

-Idę! Jeszcze momencik — zawołał Syriusz beztroskim głosem

-To niedopuszczalne — stwierdziła Walburga, która też ledwo już nad sobą panowała — Nie dość mu, że TOLERUJEMY jego rozmowy z TYM chłopakiem, to jeszcze śmie nas opóźniać!

       W tym momencie ze schodów zbiegł uradowany Syriusz, pośpiesznie chowając małe pudełeczko do wewnętrznej kieszeni swojej szaty. Chłopiec miał już 10 lat i był nad wyraz przystojnym młodzieńcem. Jego czarne włosy, zawsze w lekkim nieładzie dodawały mu pewnej zadziorności, ale i szyku. Różnił się od reszty rodziny, co było widać już na pierwszy rzut oka. Jego wesoła twarz, ani odrobinę nie przypominała ponurych masek, które przywdziewali jego rodzice i brat. Gdyby nie rodzinne podobieństwo rysów twarzy, osoba postronna z pewnością nie zgadłaby, że osoby stojące w tej chwili w holu łączy jakieś pokrewieństwo.

        Twarz Syriusza wyrażała niezmierną radość kiedy zbiegał po schodach. Wszystko jednak zmieniło się w ułamku sekundy, kiedy tylko zobaczył swoich rodziców. Wiedział, że znowu się zapomniał. Wiedział, że rodzice nie tolerują nieposłuszeństwa, a jego wesołość jeszcze pogarszała sprawę. W tym domu nie można było jawnie okazywać radości w ten sposób. Szczęście z drobiazgów, takich jak pasta do mioteł było nie na miejscu. Rodzice ciągle przypominali mu, jak bardzo ważne cele ma ich rodzina i co Syriusz powinien w związku z tym robić. Przez całe życie słyszał, że jest gorszy niż brat i powinien brać z niego przykład. Liczne wykłady, kary, prośby i groźby, ku rozpaczy rodziców, nie przynosiły niestety rezultatów.

        Syriusz co prawda nie wyrażał na głos swoich wątpliwości w sprawie poglądów rodzinnych, ale gołym okiem było widać, że odstaje od reszty rodziny. Poważny Regulus w życiu nie pozwoliłby sobie na spóźnienie z powodu kretynizmu, jakim jest pasta do mioteł. Nie biegałby też po schodach i nie cieszył, jak głupi ze szczęśliwego odnalezienia pożądanego przedmiotu. To właśnie z tego powodu, szczęśliwa twarz chłopca, stężała kiedy tylko zobaczył rodzinę. W jednej chwili zmienił wyraz twarzy i wyprostował plecy. Wiedział, że to nie osłabi gniewu rodziców i po powrocie czeka go sroga kara, jednak dalsza niesubordynacja mogła naprawdę pogorszyć całą sytuację. Był przyzwyczajony do przyjmowania “postawy Blacków”, jak ją nazywał. Trzeba mu w tym miejscu oddać, że całkiem nieźle mu ona wychodziła. Niewiele osób potrafi w tak błyskawicznym tempie zmienić całą swoją osobę. Gdyby ktoś spojrzał teraz na Syriusza, z pewnością nie miałby problemu z identyfikacją, że pochodzi on ze starej rodziny czarnomagicznej. Była to jednak tylko maska, którą chłopiec przybierał, aby zyskać chociaż trochę aprobaty rodziców, co wiązało się z przywilejami i większą dozą swobody. Syriusz stał teraz przed rodzicami i bratem wyprostowany i dumny, a w jego oczach widać było skruchę, która nie wiązała się jednak z lękiem. Był w tym momencie Blackiem całym sobą i wiedział, że to postawa jakiej oczekują od niego rodzice w każdej chwili.

-Przepraszam Ojcze — powiedział ze skruchą w oczach — Ciebie też matko! To się więcej nie powtórzy! Obiecuje!

Niestety słowa te nie wywarły żadnego zauważalnego efektu na rodzicach, których spojrzenia były nad wyraz gniewne i surowe. Zza ich pleców Syriusz dostrzegł też złośliwe spojrzenie brata, który zgadzał się z rodzicami, że przyjaźń z Jamesem nie była pożądana, a wręcz okrywała wstydem całą familię. Rodzina tolerowała ich znajomość jedynie ze względu na szerokie kontakty Potterów i konwenanse. Nie mogli jawnie zabronić Syriuszowi przyjaźni z Potterem, ponieważ wiązałoby się to z jawnym zerwaniem stosunków politycznych z wieloma wpływowymi osobami, które popierały Potterów, lecz niekoniecznie ich wszystkie poglądy. Sami utrzymywali z Potterami stosunki, chociaż wiadomo było, że rodziny są sobie wrogie. Nie było zresztą w tym nic dziwnego, ponieważ Potterowie byli równie starą i wpływową rodziną co Blackowie. Członkowie oby klanów zasiadali na ważnych stanowiska Ministerstwa, a jawne znieważenie któregokolwiek z nich wiązałoby się z daleko idącymi konsekwencjami.

Potterowie pomimo tego, że przez wzgląd no ich wpływy, należało liczyć się z ich zdaniem i trzymać blisko siebie, nie należeli do osób, które przypadłyby do gustu Blackom. Można wręcz powiedzieć, że ich cele i intencje były sobie zupełnie przeciwstawne. Dziadek Jamesa, Henry Potter był wręcz znany ze swoich wystąpień przeciwko Ministrowi Magii, który w swoim czasie starał się zablokować pomoc dla dotkniętych wojną mugoli oraz wprowadzić prawo umożliwiające mordowanie ich bez konsekwencji. Potterowie byli więc silną konkurencją, a ich kontakty i wpływy były porównywalne do tych posiadanych przez Blacków.

-Ile razy mam ci powtarzać, że natychmiast znaczy NATYCHMIAST!? Czy ty w ogóle wiesz, co to znaczy dyscyplina? Urodziłeś się w szlachetnej rodzinie, nie będziemy tolerować tego typu wybryków.

-Ojcze daj mi wytł… - próbował wtrącić się Syriusz.

-Nie dyskutuj ze mną! Jesteś naszym synem i masz robić to, co do ciebie należy! To niedopuszczalne. Zobacz, jak zdenerwowałeś matkę, aż cała się trzęsie. - perorował Orion — Masz się zachowywać na przyjęciu, wiesz jakie to dla nas ważne! Wychodzimy i tak już jesteśmy spóźnieni!

Oczy Syriusza wyrażały naprawdę głęboki żal, który jednak nie był spowodowany reprymendą. Chłopiec po prostu nie rozumiał i nie mógł pogodzić się z podejściem do życia swojej rodziny i ich przekonań. Wiedział, że ich gniew spowodowany jest w dużej mierze niechęcią do rodziny Potterów i jego przyjaźnią z Jamesem. Nie był w stanie przyjąć faktu, że jego rodzina może żywić przekonanie, że mugole są gorsi. Przecież nikt nie ma wpływu na to, jaki się urodzi. Czy sam fakt znalezienia się w niewłaściwej rodzinie powinien powodować konieczność dyskryminacji? Syriusz nie rozumiał tej bezpodstawnej nienawiści, jednak nigdy nie powiedział tego wprost. Życie w Szlachetnym Domu Blacków wymagało od niego wiele wyrzeczeń i naginania swoich zasad, których nie były w stanie wyplenić nawet najbardziej wymyślne kary. Syriusz urodził się inny niż reszta rodziny i wiedział o tym. Starał się maskować tę inność i grać, jednak bardzo często do głosu dochodziła jego prawdziwa natura. Na tym etapie życia nie miał jeszcze odwagi na jawny bunt, o którym zresztą nawet nie myślał. Wychował się wśród ludzi, którzy byli podobni do rodziców i z tego powodu zazwyczaj myślał, że to z nim jest coś nie tak. Niejednokrotnie karał się za swoje zachowanie, a brak postępów w zmianach powodował u niego smutek i frustrację. Przez większość dzieciństwa myślał o sobie, jak o kimś gorszych, kto urodził się już zepsuty. Próbował kultywować rodzinne tradycje, jednak prawie nigdy mu się to nie udawało. Kiedy był już naprawdę załamany z tego powodu, w jego życiu pojawił się James. To on otworzył mu oczy na inny świat. Znajomość z nim powoli pozwalała mu zrozumieć, że nie wszyscy podzielają opinie Blacków. Ta przyjaźń była pierwszym ognikiem buntu, a także iskierką nadziei w życiu Syriusza. To właśnie dlatego tak łatwo się zapominał, kiedy szykowało się wspólne spotkanie,

-No choć już! - krzyknęła matka, a Syriusz dłużej nie zwlekając, powlókł się do drzwi nieszczęśliwy i pełen rozterek. Po chwili rozchmurzył się nieco. Miał w końcu przed sobą długie godziny, które miał zamiar wykorzystać na względnie spokojne rozmowy z Jamesem.

Comments
* The email will not be published on the website.
I BUILT MY SITE FOR FREE USING